Po początkowym strachu i pozostaniu w domach, nadszedł czas na rozprężenie. Wysoka skala ignorowania zagrożenia w piątkowe popołudnie w Poznaniu.
Walka z koronawirusem
W Polsce (także w Poznaniu) od ponad dwóch miesięcy rozwija się pandemia koronawirusa SARS-CoV-2. Wywołuje on COVID-19, ostrą chorobę zakaźną układu oddechowego. Choć w objawach może przypominać zwykłą grypę, ludzie przechodzą ją z reguły ciężej.
Aby ograniczyć tzw. transmisję poziomą wirusa (zakażanie innych osób), rząd na czele z ministrem zdrowia wprowadził szereg ograniczeń. Rozporządzenia m.in. ograniczyły prawo do zgromadzeń i protestów, nakazały zakrywanie ust i nosa w przestrzeni publicznej oraz zakazały działalności wybranych sektorów gospodarki. Ponadto wprowadzono generalny zakaz imprez, spotkań i zebrań (z małymi wyjątkami).
Od 1,5 miesiąca w Polsce utrzymuje się stały dzienny przyrost zakażonych na poziomie kilkuset osób. Rząd zaczął likwidować ograniczenia – restauracje czy centra handlowe mogą działać. W dodatku przywrócono funkcjonowanie rowerów miejskich i zwiększono limity przewozowe w transporcie zbiorowym. Nadal obowiązuje nakaz zakrywania ust i nosa. Wzrost temperatur oraz uspokajające informacje od rządu mogą zachęcać ludzi do ignorowania tego nakazu.
Ignorowanie zasad bezpieczeństwa i prawa
Piątkowy spacer po Poznaniu pokazał skalę naruszania tej reguły. Liczbę osób niezakrywających nosa i ust w przestrzeni publicznej oraz budynkach oszacowaliśmy na ok. 60-70%. Na tę liczbę składają się także osoby zakrywające usta, ale z odkrytym nosem. Nierzadkim widokiem były całe grupy ludzi bez maseczek czy chust. Wysoka skala ignorowania zagrożenia koronawirusem przyczyniła się do zamknięcia giełdy antyków na poznańskim Franowie. Organizatorzy nie byli w stanie zapewnić bezpieczeństwa przy jeszcze istniejących ograniczeniach (ilość kupujących przy jednym stoisku).
Podczas piątkowego spaceru (Stary Rynek, plac Wolności, plac Ratajskiego, plac Wielkopolski) nie stwierdzono obecności Policji i Straży Miejskiej.
Ograniczenia w restauracjach
Jak wspomniano, restauracje mogą się otworzyć. Ministerstwo Rozwoju i Główny Inspektorat Sanitarny wydało szereg wytycznych dotyczących ich funkcjonowania, w tym:
- Dyscyplina utrzymania 2-metrowej odległości pomiędzy osobami stojącymi w kolejce, poprzez zastosowanie widocznych wskazówek (np. naklejki na podłodze lub stojące znaki).
- Obowiązkowa dezynfekcja rąk przez klientów przy wejściu na teren lokalu.
- Zasada, że przy jednym stoliku może przebywać rodzina lub osoby pozostające we wspólnym gospodarstwie domowym. W innym przypadku przy stoliku powinny siedzieć pojedyncze osoby, chyba, że odległości między nimi wynoszą min 1,5 m i nie siedzą oni naprzeciw siebie. Wyjątkiem są stoliki, w których zamontowano przegrody, np. z pleksi, pomiędzy osobami.
Tymczasem w restauracji na Starym Rynku przy jednym stoliku siedziało 8 młodych osób. Oczywiście można uznać, że ci ludzie naprawdę mieszkają razem. Lub tworzą bliską rodzinę. Ale powiedzmy sobie szczerze: czy to prawdopodobne? W tym przypadku można mieć zastrzeżenia do obsługi restauracji przyzwalającej na takie zachowanie, ale przede wszystkim do klientów.
Restauracyjną swawolę opisał portal epoznan.pl w tekście Spory ruch w lokalach gastronomicznych w piątkowy wieczór: „To są bezpieczne warunki?”:
Chciałbym się dowiedzieć czy będą jakieś reakcje związane z olaniem obostrzeń na Starym Mieście od czasu otwarcia knajp? Ludzie siedzą po 10 osób i nikt odstępów nie przestrzega, a piszę ponieważ targowisko Rzeźnia zostało zawieszone dokładnie z tych samych powodów.
Czytelnik w wiadomości do epoznan.pl
Warto przypomnieć, że gdyby te same 8 osób spotkało się nad Wartą, złamałoby prawo – cały czas obowiązuje zakaz imprez, spotkań i zebrań. Sytuacja w Polsce jeszcze nie jest na tyle bezpieczna, aby ostentacyjnie ignorować zagrożenie epidemiczne oraz organizować duże spotkania.
Czytaj też
Dołącz do nas na Facebooku, Twitterze, Wykopie i Instagramie
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.