Politycy, radni i społecznicy budują w Poznaniu „drugi obieg” – pozainstytucjonalny punkt wywierania wpływu na miasto.
Ten tekst dedykuję wszystkim świeżo wybranym radnym osiedlowym. Gratuluję sukcesu!
Porządek Poznania
Każde miasto działające w ramach ustroju demokratycznego (z nutą demokracji liberalnej) cechuje pewien układ instytucji, które odpowiadają za poszczególne sektory i do których można się zwrócić z prośbą/wnioskiem/skargą.
W Poznaniu i innych miastach istnieje wyraźny podział na administrację samorządową (Urząd Miasta, Prezydent, Rada Miasta, rady osiedli) i państwową (wojewoda, Samorządowe Kolegium Odwoławcze itd.). Władze samorządowe rządzą miastem – odpowiadają za jakość życia, gospodarkę, kulturę, transport, infrastrukturę i oświatę. Instytucje samorządowe podejmują decyzje na podstawie i w granicach prawa. W dodatku można do nich składać wnioski czy prośby. Wszystko dzieje się jawnie, a każdy z nas musi otrzymać odpowiedź.
Władze państwowe z kolei sprawują przeważnie funkcję kontrolną. Na przykład wojewoda kontroluje legalność decyzji władzy samorządowej. Kurator oświaty ma wpływ na szkolnictwo, które finansują samorządy. Także administrację państwową można informować o różnych rzeczach czy się na coś skarżyć. Reakcja urzędów musi być otwarta i jasna.
Drugi obieg w polityce
Jak być może część z nas wie, instytucje to zło. Działają fatalnie i beznadziejnie, a w dodatku urzędasy decydują w imię własnego widzimisię. Miasto z kartonu. Dlatego od pewnego czasu obserwuję w Poznaniu rozrost pozainstytucjonalnego wpływu na miasto, który próbuje podważyć i miejscami zastąpić układ instytucji.
Najwyraźniejszą emanacją „drugiego obiegu” jest moim zdaniem osoba Mariusza Wiśniewskiego, zastępcy Prezydenta Poznania. To polityk, który nieco mocniej niż inni otworzył się na ludzi. Teraz przybrało to bardzo wyraźną formę. Mieszkańcy Poznania, którzy nie byli zadowoleni z planów ułożenia tej samej kostki na Starym Rynku po remoncie adresowali uwagi wprost do p. Wiśniewskiego z pominięciem Miejskiego Konserwatora Zabytków czy Biura Koordynacji Projektów i Realizacji Miasta – instytucji mających faktyczny wpływ na Stary Rynek.
Kiedy mieszkańcy z Facebookowej grupy NieMaAnarchiiParkingowejWPoznaniu dokumentują przypadki nielegalnego i skandalicznego pozostawiania samochodów, to oznaczają nie Straż Miejską (która faktycznie może karać źle parkujących lub usuwać pojazdy), a Mariusza Wiśniewskiego.
Mariusz Wiśniewski istotnie „dużo może” i wielokrotnie pokazał, że potrafi osobiście wywierać wpływ i nacisk na inne instytucje. Wszystko „na gębę”, gdyż sprawy nie toczą się drogą formalną, a kuluarową. Podręcznikowa definicja „drugiego obiegu”.
Dalsza część tekstu nie będzie zawierać personaliów osób, o których mowa.
Drugi obieg u działaczy społecznych
Piszący te słowa osobiście doświadczył istnienia „drugiego obiegu”. Kilka lat temu działałem w pewnej sprawie z grupą ludzi. Temat ważny i trudny. Razem z innymi postępowałem w klasyczny sposób – próbując zdobyć poparcie mieszkańców (co się udawało), odwołując się do instytucji, która daną kwestią się zajmowała. Osiągnęliśmy sukces – nasz głos został dostrzeżony i udało się porozumieć z Urzędem Miasta.
W tym momencie część osób zaczęła forsować inną drogę załatwienia sprawy. Powołali się na osobiste znajomości z jednym z poznańskich polityków. Ten polityk zaproponował spotkanie „bez żadnego trybu” z innymi politykami i radnymi. Spotkanie miało być tajne. Nie zadowalał nas taki sposób załatwienia sprawy, gdyż powoływanie się na słowa z jakiegoś tajnego spotkania ani trochę nie pchało tematu do przodu, a otwierało naszą grupę na ataki – ze strony mieszkańców (którzy mogli się czuć oszukani jakimiś kuluarowymi pogadankami) czy innych polityków.
Te same osoby, które miały znajomości z poznańskim politykiem, podważały także sens formalnego sposobu rozwiązania problemu. A był to sposób dosyć prosty, gdyż sprawa dotyczyła m.in. łamania prawa przez Urząd Miasta Poznania. Działalność miasta pod kątem legalności, jak już wiemy, kontroluje wojewoda, tak więc wystarczyłaby skarga do wojewody…
Drugi obieg w radach osiedli
Pozainstytucjonalny wpływ na miasto (związany także z realizacją własnych interesów) jest obecny także w radach osiedli.
Są radni, którzy na korespondencję słaną do całej rady osiedla przez mieszkańców odpisują osobiście. Nie jako przedstawiciel rady osiedla, ale ktoś, kto „sporo może”. W ten sposób sprawa, którą ma się zajmować rada osiedla (instytucja o pewnych kompetencjach), trafia do „drugiego obiegu”. Jest załatwiana (lub nie) „bez żadnego trybu” – po osobistych kontaktach z politykami czy urzędnikami, bez formalnego pozostawienia śladu. W końcu formalizm nie jest w „drugim obiegu” pożądany. Im więcej rzeczy komunikowanych ustnie i nie na pismach urzędowych, tym lepiej.
Są też radni, którzy swoje działania prowadzą sami (bez konsultacji z radą), ale próbują te działania podciągnąć pod całą radę osiedla.
Pewien radny działał w jakiejś sprawie. Dotyczyła osobiście jego samego. Sęk w tym, że radny nie był w stanie zdobyć poparcia u mieszkańców (a to zawsze ułatwia działanie w drugim obiegu), więc zorganizował spotkanie z urzędnikami. W spotkaniu brała udział osoba z rodziny radnego, która odgrywała rolę „mieszkańca”. Urzędnicy nie domyślili się bliskiej relacji z radnym – ba, sami zaprotokołowali kogoś z rodziny radnego jako „mieszkańca”.
Kilku radnych stosujących taktykę „drugiego obiegu” próbowało zdobyć poparcie mieszkańców do zablokowania pewnej inwestycji mieszkaniowej. Wytykano tej inwestycji szereg wad i zarzutów, przeinaczając jednocześnie wypowiedzi urzędników. Faktem publicznie nieznanym było to, że radni posiadali mieszkania w budynku sąsiadującym z inwestycją którą chcieli zablokować. Właściwie to właścicielami mieszkań byli radni i żona innego radnego.
Dualizm drugiego obiegu
Charakterystyczną cechą „drugiego obiegu” jest wykorzystywanie instytucji tam, gdzie można na nich coś ugrać, i obchodzenie ich tam, gdzie zbytnio wiążą ręce. I tak np. jeżeli kwestia dotyczy dróg, to sprawa będzie załatwiania w Zarządzie Dróg Miejskich tylko do momentu, w którym ma to sens. Tam, gdzie napotka się ścianę, będzie się kontaktować z urzędnikami, politykami czy dyrektorami. Zawsze istnieje szansa, że sprawę uda „się załatwić”.
Drugi obieg burzy zaufanie ludzi do instytucji i samego Urzędu Miasta Poznania. Zastępuje to zaufanie do konkretnych ludzi, znajomych. „Dużo potrafią”, „nie mają granic”, „potrafią załatwić sprawę”. Mieszkańcy nie mają z tym problemu, gdyż pewien autorytaryzm demokratycznej władzy im się nawet podoba. No i w rezultacie mogą uzyskać szybsze rozwiązanie problemu.
Taki lekki autorytaryzm to poważne zagrożenie dla demokracji. Celem istnienia porządku instytucji i formalizmu jest ograniczanie nacisków, lobbingu i wpływu pojedynczych polityków. Drugi obieg działa równolegle do tego świata i stanowi jego zaprzeczenie. Zamiast modernizacji miejskich jednostek proponuje się grupę ludzi, którzy „sporo mogą” załatwić „bez żadnego trybu”.
Najzabawniejsze jest to, że „drugi obieg” często się oburza na Jarosława Kaczyńskiego, który wszedł na mównicę sejmową „bez żadnego trybu” i zaczął swoją obrażającą opozycjonistów mowę.
Z czego się śmiejecie? Z siebie samych się śmiejecie!
Nikołaj Gogol
Czytaj także:
Pedalarze, ekooszołomy, pezety: hejt nie tylko polityczny
Goście balu Jaśkowiaka parkują na chodniku. Tylko po co w ogóle ten bal?!
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.