Odwiedzenie sąsiada z naprzeciwka nierzadko wiąże się z długą wyprawą. To skutek grodzenia osiedli i oddania planowania miast niewidzialnej ręce wolnego rynku.
Zobacz też:
Miasta polskie samodzielnie nie powstrzymają zmian klimatu, ale mogą się do nich dostosować. W jaki sposób? Poszukajmy odpowiedzi we współczesnej sztuce tworzenia miast i w Europie Południowej – tam, gdzie od wieków radzą sobie z większymi upałami niż u nas.
Mnogość właścicieli gruntów
Wyobraźmy sobie, że mamy działki X i Y. Leżą obok siebie, mają podobną wielkość. Kupują je dwie różne osoby. Pan A na swoje działce X pragnie wybudować blok mieszkalny, podobnie pany B na działce Y. Niby blok to blok, każdy podobny, ma klatki schodowe, mieszkania. A jednak: dwie osoby z podobnymi warunkami i o zbliżonym celu realizują go na przeróżne sposoby. Panu A opłacają się małe punktowce? W takim razie powstaną. Pani B woli wybudować cały kwartał zabudowy? Nie ma problemu. Choć działki X i Y w efekcie staną się zupełnie różne, to przecież niby są tak podobne.
Ciężko wymagać, żeby różni właściciele byli zapatrzeni w sąsiadów. Zastanawiali się, czy ich wymarzona inwestycja aby na pewno pasuje, nie dewastuje okolicy. W normalnych warunkach zbiorowe egoizmy i dążenia spina w całość plan zagospodarowania dzielnicy. No właśnie…
Czytaj też:
Trwa odbudowa poznańskiego Chwaliszewa. Obecnie kończy się budowa dwóch inwestycji mieszkaniowych, ponadto odnowiono kolejną piękną kamienicę.
Brak planów miejscowych
Najwięcej zła powstaje, kiedy miasto dobrowolnie rezygnuje z chęci stworzenia (razem z deweloperami) osiedla, tylko pozostawia wszystko niewidzialnej ręce wolnego rynku. Miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego (MPZP) to akt prawa kształtujący zabudowę, drogi, ustalający tereny zielone. Obejmuje zarówno działki publiczne jak i prywatne. MPZP uchwala gmina po serii konsultacji z właścicielami działek, gestorami sieci przesyłowych, mieszkańcami i innymi zainteresowanymi.
Wszystkie zebrane tutaj przykłady powstały bez planów zagospodarowania. Inwestorzy dostali indywidualne decyzje o warunkach zabudowy (WZ), w których Miasto Poznań nie może zbyt wiele wymagać. Wola inwestora jest święta. W ramach decyzji WZ ładu i dobrego tworzenia dzielnic ma bronić zasada dobrego sąsiedztwa: inwestycja ma w miarę pasować do otoczenia. Realia? Wiele lat temu deweloper otrzymał WZ na prawie 300 metrowy wieżowiec przy Rondzie Żegrze… uznając za „dobre sąsiedztwo” komin Elektrociepłowni Karolin położony kilka kilometrów dalej 😀
Czujemy się (nie)bezpiecznie
Gdyby wierzyć sondażom, Polska jest fantastycznym i spokojnym krajem. Ponad 80% mieszkańców Polski przyznaje, że czuje się bezpiecznie. Skoro Polska jest bezpieczna, to dlaczego tak bardzo boimy się „obcych”? Myślę, że można to tłumaczyć to ksenofobią. 18-36% respondentów sondażu przyznało w 2017 roku, że odczuwa strach przed obcymi. Tylko tam pytano o uczucia w stosunku do osób z zagranicy.
Dr Katarzyna Kajdanek w swojej książce „Suburbanizacja po polsku” (polecam) celnie uchwyciła emocje, które targają ludźmi przenoszącymi się na przedmieścia. Strach przed obcymi czy też strach przed naruszeniem dotyka nas w miastach. Choć żyjemy w kraju bezpiecznym, obawiamy się krzywych spojrzeń, kradzieży, włamania. Szukamy bezpiecznej oazy. Wiąże się z tym pojęcie „społecznej molekuły„, forsowane m.in. przez prof. Jerzego Hausnera. Czujemy się bardzo dobrze w gronie najbliższych. W rodzinie, ale także np. wśród sprawdzonych osób z pracy. Kiedy musimy wyjść ze swojej molekuły, tracimy impet działania i zaczynamy postępować ostrożnie.
Nie będzie przesadnie odkrywczym stwierdzić, że przestrzeń jest odzwierciedleniem mieszkańców. Dlatego płynnie przechodzimy do kolejnego zagadnienia…
Osiedla grodzone
W Polsce pojawiły się w pierwszej dekadzie XX wieku. Płoty, mury czy bramki były u nas elementem obcym, niezwiązanym z kulturą miejską (nie licząc bram w kamienicach). Występowały natomiast (z oczywistych powodów) na wsi. Deweloperom udało się w klientach wytworzyć ten irracjonalny (podobno Polska jest taka bezpieczna!) strach, który mają ukoić osiedla grodzone. Płot czy kamera mają nam zapewnić poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Bywa ono złudne, co udowodnił Filip Springer w swojej książce „Wanna z kolumnadą” (także polecam).
Osiedla grodzone stały się też pewnym symbolem statusu. Ponieważ nie każdego stać na mieszkanie, mury i osiedla strzeżone szybko zaczęły rezonować jako element klasy średniej. Jej chęci odgrodzenia się od reszty – zarówno dosłownego, jak i mentalnego. To nie jest do końca prawda, płoty wymykają się podziałom klasowym. Dziś bywają np. sposobem powiedzenia dzieciom z sąsiedztwa, aby się tutaj nie bawiły. Jak wiadomo wszystkie dzieci nasze są… ale jednak nie do końca.
Płot narzucił pewne ograniczenia. Nauczył, że nie ma sensu wychylać nosa z własnej grzędy. Między innymi* z tego powodu młodzi ludzie zamieszkujący te nowe osiedla nie są w stanie się zebrać i zawalczyć. Na przykład o to, aby droga do sąsiada wynosiła nie 500 metrów, a 50.
* także „Suburbanizacja po polsku”
Cóż, idealne i przyjazne osiedla wychodzą chyba tylko w grach wideo… Zajrzyj i sprawdź! 😉
Symulacyjno-strategiczne gry wideo: zbuduj własne miasto, a nawet cywilizację!
Czytaj też:
Kosztowne śródeckie murale. Śródka niedawno wzbogaciła się o kolejną instalację artystyczną – „Zieloną Symfonię”. Czy – tak samo, jak mural „Opowieść śródecka (…)” – spowoduje straty i zablokuje odbudowę dzielnicy?
Dołącz do nas na Facebooku, Twitterze, Wykopie i Instagramie
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.